RECENZJE

Poprzednia recenzja   

Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia

Zamówienia

Życiorys

Powrót do str.gł.

 

Do-myślenia

 

Anita Jarzyna

 

Może najważniejszego pytania, jakie w swym nowym tomie - Podmiocie domyślnym zadaje Piotr Mitzner trzeba się właśnie domyślić, znaleźć między wersami w zdaniu najzupełniej oznajmującym jak to, że: słowa bawią się w nas. Idzie o miejsca zetknięcia świata i języka? Sam autor niczego nie próbuje rozstrzygać, a i odpowiedzi go nie interesują (Tyle pytań przepadło/ w odpowiedziach - mówi). To w języku poezji ma odbijać się prawda o charakterze poznania, z jego wszystkimi niedomówieniami i sprzecznościami. Czytelnikowi pozostaje myślenie o wierszu (i w wierszu).

Skoro jesteśmy przy domysłach, zdaję się, że wystarczy pochwycić, co podsuwa motto tomu (to wszystko, cokolwiek myślemy...), by odnaleźć się w dobrze znanej tradycji fraszek Kochanowskiego z ich skłonnością do utrwalania ulotności, ocalania drobiazgu. A właśnie drobiazgi poruszają tu najbardziej. Mitzner jest słowiarzem zapatrzonym w świat. Mistrzem obserwacji i niebanalnych spostrzeżeń, których istotą jest czynienie samej rzeczywistości bardziej wyrazistą. W Podmiocie domyślnym autor, jak w dwóch ostatnich tomach (Myszoserze i Pustoszu), nieustannie dziwi się słowom i ludziom - ich wzajemnym stosunkom. Pokazuje, że wiersze powstają z domysłów, a sterowane są siłą wyobraźni (Na telefon: Dzwoni do mnie/ anonimowy deszcz/ dyszy w słuchawkę:/ — Umrzesz umrzesz/ - Ty też - odpowiadam/ ty też). Co w wierszu da się pomieścić? Co już nie? Domyślnym podmiotem trafnie nazywa, ja liryczne tych wierszy - w nocie na czwartej stronie okładki - Piotr Matywiecki. Nosiłeś w sobie/ rosło/ uciskało// podeszło do gardła// od środka/ położyło ci/ palec na ustach. Oto niepochwytność rzeczy i zjawisk, o których Mitzner mówi. Paradoksalna, bo stale próbująca samą siebie unieważnić. W zapisie zdaje się poeta poszukiwać śladów transcendencji, wiersze stają się terenem dociekań, mówią o metafizyce, głosem utkanym z wątpliwości (Był tu: otwierał mi oczy// teraz/ kiedy widzę/ nie widzę albo W butelce: i ani jeden żagiel nie zerwany/ i ani jedna lina nie splątana// kto mi to zrobił i jak nie wiem ale/ wyjmie mnie stąd).

Drobiazg, drobiazgi. Człowiek, jego świat i jakby z drugiej strony - język, ale tylko czasami jako żywioł nie do oswojenia. Mitzner jest przede wszystkim poetą wielu rejestrów. A oznacza to w jego przypadku zachłanne posługiwanie się językiem, konsekwentne poszerzanie konturu wiersza o idiom współczesnej polszczyzny. Może dlatego niekiedy nasuwają się skojarzenia z twórczością Tadeusza Różewicza (jak w tym fragmencie: Mity przerobią na kreskówki/ kreskówki na gadżety/ gadżety na śmietnik/ śmietnik trwa i przetrwa). Wrażliwa na przejęzyczenia poezja autora Myszosera odnajdując się w zwrotach potocznych, czyni nieoczywistym spotkanie słów z ich znaczeniami. Wyraźnie jednak unika hermetycznej niezrozumiałości. Materia językowa okazuje się tym bardziej sugestywna, że na nowy sposób godzi referencyjność znaku i znaczenia, niekiedy celując w dosłowność: na niebie/ i na ziemi// znak ptak/ płynie/ znak krzak/ płonie// plusy stoją/ pod lasem/ na wzgórzu (Znaki). Mitzner podejmuje uniwersalne wątki bycia w świecie. Bywa, że znane przypowieści opowiada kolejny raz, jak należy - naiwnie: Pewien człowiek miał ogród i stół/ przy którym pisał traktat/ a ogród w tym czasie dziczał i uciekał/ zapadał się gryzł przechodniów/ i rzekł człowiek do swego sąsiada/ weź ten ogród ja muszę pracować/ nad traktatem/ on przetrwa// W żadnej bibliografii nie znajdziesz tego traktatu/ po ogrodzie ta droga/ ten szpaler tamto drzewo. Co jeszcze? Dużo w tym tomie ruchu - przechodzenia i wychodzenia. Szczególnie piękne jest wyobrażenie nieuchronności ubywania we fraszce Na koniec (bez tytułu drukowanej przed rokiem w Kresach): Domy się z nas wyprowadzają/ nasze domy wyjeżdżają/ bez pożegnania/ zostawiają nas na fundamentach/ spakowane stoją/ na peronach nocy. To zestrojona z tęsknotą, jakoś niemożliwa próba zatrzymania tego, co nieodwracalne. Pisze Mitzner, że żyjemy w czasie odwróconych zegarów// od nas odwróconych, buduje wizję jakiegoś kiedyś, gdy słowa wychodziły z ust/ i wracały/ nie zgaszone/ nie zgwałcone/ nie okradzione/ i nie wypadały na zakręcie/ głosu. Charakterystyczne są dla tej poezji obrazy drzwi i labiryntowych przestrzeni. Do rzeczywistości wewnętrznej wiersza można odnieść słowa: zważywszy że/ piszę tylko na drzwiach/ od środka [...]/ proste stukanie wpadając/ w zawiłość mojego ucha/ staje się przesłyszeniem/ a podglądanie ogrodu/ przez wizjer/ podejrzeniem/ że nie chcę/ przeczytać tamtej/ strony/ zważywszy. Na myśl przychodzi także Korytarz: prowadzi// spod drzwi zatrzaśniętych/ ze ścian wyrośniętych/ sączy się// Korytarz prowadzi sam/ w siebie. Pisanie i czytanie wierszy (jak budowanie korytarza) łączy się tu z wysiłkiem drążenia słowa. Autor poezję (i jej lekturę) pojmuje jako zadanie, w rozmowie o czytaniu wierszy mówi: A kto powiedział, że klucz [do wiersza - przyp. A. J.] ma być prosty? Może mieć rozdwojone zakończenie albo nie mieć ucha (por. Znaki na kurzu. Z Piotrem Mitznerem rozmawia Stanisław Bereś, Fraza 2001, nr 1-2). Podmiot domyślny zamykają zupełnie niezwykłe poematy Cztery potoki. Obszerne, a w głębi/ kłębi się/język. Wiją się przez ostatnie trzydzieści stron tomu od słowa do słowa, od obrazu do obrazu. Pisze poeta: Na początku/ sensu nie ma/ sens się gromadzi/ w zakłamaniach/ wgnieceniach/ szparach pośród/ liści wykutych/ w skale.

Wiersze Mitznera skończone są tak, żeby pozostały otwarte, żeby przenosić [...] na okularach przeczytane słowo i domyślać się. Wielokrotnie.

 

 

Piotr Mitzner, Podmiot domyślny,

tCHu, doM wYdawniczy, Warszawa 2007.

 

 

 

„Topos”, 4/2007

 

 


 
 
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

powrót do str. ogólnej fragmentów