2

O książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia

Życiorys
Zamówienia

Powrót do str.gł.

 

 

 

 

 

 

 

  

 


CHAZAROWIE — o pochodzeniu Chazarów Teofanes zapisał następujące słowa: „Z najdalszego krańca Bersilii, pierwotnej Sarmacji, nadciągnął wielki naród, Chazarowie, i zawładnął całą ziemią rozpościerającą się od Morza Czarnego...” Według Priskosa Chazarowie pod nazwą Akatzirów wchodzili w V wieku w skład państwa Hunów. Święty Cyryl podkreślał, że należeli oni do narodów, które chwaliły Boga we własnym języku, a nie po grecku, hebrajsku czy po łacinie. Źródła greckie nazywają Chazarów Cazaroi, lecz także Cotxiroi. Ich państwo rozciągało się od linii Krym-Kaukaz-Wołga daleko na zachód. Cień chazarskich gór padał w czerwcu na Sarmację, na odległość dwunastu dni drogi, a w grudniu — na miesiąc drogi w kierunku północnym. Już około roku siedemsetnego wysłannicy chazarscy przebywali nad Bosforem i w Fanagorii. Źródła chrześcijańskie (ruskie), jak Latopis Nestora, podają, że w IX wieku plemiona zamieszkałe na południe od środkowego Dniepru płaciły Chazarom daninę w postaci miecza lub futra z białej wiewiórki, od głowy. W X wieku daninę tę płacono monetami.
Wagę źródeł bizantyjskich na temat kwestii chazarskiej podnosi dokument, który w słowniku Daubmannusa nazywa się Wielkim Pergaminem. Według tego źródła, gdy do cesarza bizantyjskiego Teofila przybyło chazarskie poselstwo, jeden z posłów miał wytatuowaną na ciele historię i topografię swego kraju po chazarsku, lecz pismem hebrajskim. W czasach, gdy owego posła tatuowano, Chazarowie pisząc w swym języku mogli korzystać po równi z alfabetu greckiego, hebrajskiego i arabskiego, lecz gdy któryś z nich przeszedł na wiarę chrześcijańską, islam lub judaizm, korzystał odpowiednio tylko z jednego alfabetu. Ci, którzy przeszli na jedno z tych wyznań, tak przekręcali swój język, by jak najmniej przypominał język Chazarów pozostałych w pierwotnej wierze. Niektórzy odrzucają twierdzenie Daubmannusa o wytatuowanym pośle przyjmując, że chodziło o bogato zdobione naczynie z soli, posłane w darze imperatorowi bizantyjskiemu, by mógł z niego wyczytać historię Chazarów; opowieść o Wielkim Pergaminie jest według nich następstwem mylnej interpretacji źródła historycznego. W związku z tym rozsądnym zastrzeżeniem nasuwa się jednak pewna wątpliwość. Jeżeli przyjmiemy, że chodziło o naczynie z soli, niezrozumiały staje się dalszy ciąg opowieści o Wielkim Pergaminie. Brzmi on, jak następuje:
Na Wielkim Pergaminie lata były obliczane według wielkich lat Chazarów, którzy brali pod uwagę jedynie czas wojen, i musiano je przeliczać na „małe” lata greckie. Początek pergaminu uległ zniszczeniu, a to dlatego, że posłowi w związku z jakąś karą odrąbano część ciała, na której miał opisany pierwszy i drugi wielki rok chazarski. Tak więc zachowana historia Chazarów zaczyna się od trzeciego wielkiego roku, kiedy to, według dzisiejszego kalendarza w VII wieku, cesarz bizantyjski Herakliusz zaatakował z ich pomocą Persję. Pod wodzą swego króla Zebela uczestniczyli w oblężeniu Tyflisu, ale w roku 627 wycofali się, pozostawiając Bizantyjczyków sam na sam z wrogiem. Chazarowie uważali, że w każdym wypadku jeden porządek obowiązuje, gdy sprawa narasta, drugi zaś, gdy zaczyna maleć; najście i odwrót nie podlegają tym samym prawom, przed odniesieniem sukcesu i po nim nie obowiązują te same umowy. Po trzęsieniu ziemi nawet zioła rosną po nowemu, inaczej niż przedtem.
W czwartym wielkim roku opisano zwycięstwa Chazarów nad związkiem plemion bułgarskich, kiedy to niektóre z nich zostały podporządkowane państwu chazarskiemu, inne zaś pod wodzą Asparucha wycofały się na zachód, nad rzekę Dunaj. Zamieszkiwały tam plemiona biczujące wiatr, ludzie, którym zamiast włosów na głowie rosła trawa, a myśli mieli lodowate. Opis piątego i szóstego wielkiego roku (na piersiach posła) zawierał historię wojen królestwa chazarskiego za czasów bizantyjskiego cesarza Justyniana II. Po zdetronizowaniu i okaleczeniu Justynian został wygnany do Chersonia, skąd zupełnie nagi uciekł do Chazarii, a w drodze, by nie marznąć, przykrywał się ciężkim kamieniem. Kagan przyjął go życzliwie, ożenił ze swą siostrą, która przeszła na wiarę chrześcijańską, przybierając imię Teodora (imię żony Justyniana I), lecz zgodnie z chazarskim obyczajem nadal uważała, że Bóg objawił się we śnie Marii dziewicy i zapłodnił ją słowem. Tak to Justynian II znalazł po raz pierwszy ratunek u Chazarów. Za drugim razem zakończył u nich swoją drogę, jako że do Chazarów można uciec, lecz od nich uciec się nie da. Kiedy na dwór chazarski przybyli posłowie cesarza Tyberiusza, który żądał wydania Justyniana, ten uciekł, zebrał wojska i ruszył na stolicę. Doszedłszy ponownie do władzy zapomniał o gościnności Chazarów i w roku 711 wysłał ekspedycję karną do Chersonia — miasta, w którym przebywał kiedyś na wygnaniu, a które pozostawało w kręgu chazarskich wpływów. Ten krok przeciw królestwu chazarskiemu przypłacił głową. Chazarowie poparli oddziały zbuntowane przeciwko Justynianowi (do których należał już Krym). W walkach zginął sam Justynian, a także jego nieletni syn Tyberiusz, dziecko chazarskiej księżniczki i ostatni z rodu Herakliusza bizantyjskiego. Innymi słowy, Chazarowie przyjęli człowieka napadniętego, zniszczyli zaś tego, który napadał, a wszystko w jednej osobie.
W siódmym i ostatnim wielkim roku, jak zapisano na brzuchu posła, prócz Chazarów istniało na świecie jeszcze jedno odrębne plemię o tej samej nazwie. Sobowtóry owe zamieszkiwały z dala od właściwego chazarskiego plemienia. Często mylono ich z prawdziwymi Chazarami, a od czasu do czasu dochodziło do spotkań podróżników z obu narodów. Ci drudzy Chazarowie próbowali czerpać korzyści z tożsamości nazwy. Na udach prawdziwego posła widniało ostrzeżenie świadczące, że na dworach kalifów i basileusów pojawiali się niekiedy wytatuowani posłowie, nie noszący na swym ciele historii Chazarów, lecz tamtego drugiego narodu o tej samej nazwie. Ci drudzy umieli nawet mówić po chazarsku, ale ta znajomość języka trwała nie dłużej niż trzy, cztery lata, czyli tyle, ile wynosi wiek włosów; niejednokrotnie kończyła się ona w środku zdania i potem nie potrafili już nic wydukać. Poseł zapewniał ponadto ustnie i owym wytatuowanym przesłaniem, że jest przedstawicielem prawdziwego kagana i prawdziwych Chazarów. Wspominał też, że Grecy związali się w pewnym momencie z owym narodem-sobowtórem, nie z rzeczywistymi Chazarami; a było to w siódmym wielkim roku chazarskim. W roku 733 według dzisiejszej rachuby lat, cesarz Leon III Izauryjski, ikonoklasta, ożenił syna swego, Konstantyna, z córką chazarskiego kagana Ireną. Z tego małżeństwa pochodził cesarz Leon IV Chazar (775-780). Cesarza Leona III proszono o wysłanie na dwór chazarski posłów, którzy by mogli tłumaczyć wiarę chrześcijańską. Prośbę tę ponowiono w sto lat później, za panowania cesarza Teofila (829-842), kiedy Normanowie i Madziarzy zagrozili Krymowi oraz państwu chazarskiemu. Na prośbę kagana inżynierowie bizantyjscy zbudowali wówczas warownię Sarkel — na lewym uchu posła widać było dobrze, iż u ujścia Donu wznosi się twierdza. Na jednym z jego palców przedstawiono atak Chazarów na Kijów w roku 862. Jako że palec ów ciągle ropiał wskutek rany odniesionej podczas tegoż oblężenia Kijowa, obraz był niewyraźny i pozostał zagadką: w chwili, gdy poseł przybył do Konstantynopola, do oblężenia tego jeszcze nie doszło i trzeba było na nie czekać dwa dziesiątki lat.
Na tym urywa się zapis o Wielkim Pergaminie. Można powiedzieć, że ten, kto sporządzał „wyciąg” z oryginałów, wybrał jedynie wiadomości dotyczące stosunków bizantyjsko-chazarskich, inne zaś, które z pewnością też były wytatuowane na skórze chazarskiego dyplomaty, pominął. „Chodzący list” kontynuował swą misję w jakimś innym kraju. Może o tym świadczyć wiadomość, że poseł chazarski zakończył życie na dworze pewnego kalifa wywróciwszy swą duszę na drugą stronę i przyoblekłszy ją tak, jak założoną na lewo rękawiczkę. Skórę zdjęto z niego i wygarbowano; oprawiona niby wielki atlas, pozostawała na poczesnym miejscu w pałacu kalifa w Samarze. Według innych źródeł, poseł musiał ścierpieć wiele przykrości. Już w Konstantynopolu obcięto mu rękę, ponieważ jeden z tamtejszych dygnitarzy zapłacił szczerym złotem za drugi wielki rok chazarski, wytatuowany na lewym przedramieniu posła. Jeszcze inne źródła mówią, że dwa lub trzy razy zmuszony był wracać do stolicy Chazarii i tu poddawano go poprawianiu danych historycznych, jakie miał na sobie, czy nawet wymieniono na innego posła, któremu wypisano na skórze poprawioną i uzupełnioną wersję dziejów. Był — odnotowuje Słownik chazarski — jako żywa encyklopedia poświęcona Chazarom, a żył z pieniędzy otrzymanych za spokojne stanie w ciągu długich nocy. Wpatrywał się wtedy w srebrzyste korony drzew nad Bosforem, przypominające obłoczki dymu, a greccy i inni pisarze tymczasem przepisywali z jego pleców i bioder historię Chazarów. Zgodnie z ich obyczajem poseł nosił podobno szklany miecz. Twierdził, że litery alfabetu chazarskiego otrzymały nazwy od potraw, liczby zaś od rozróżnianych przez jego rodaków siedmiu rodzajów soli. Zachowało się następujące powiedzenie posła: „Gdyby Chazarom było lepiej w Itilu (stolicy), lepiej by im było i w Konstantynopolu”. Ogólnie biorąc mówił wiele rzeczy sprzecznych z tym, co wypisano na jego skórze.
On lub któryś z jego następców tak oto objaśnił dysputę chazarską, jaka odbyła się na dworze kagana: Pewnego razu kaganowi przyśnił się anioł, który powiedział: „Twoje zamiary są miłe Panu, lecz nie twoje uczynki”. Kagan wezwał natychmiast jednego z najznakomitszych kapłanów z sekty łowców snów i poprosił, by mu sen wytłumaczył. Łowca roześmiał się i oświadczył: „Bóg o tobie nie ma pojęcia, nie widzi twoich zamiarów, twoich myśli ani uczynków. To, że anioł zjawił ci się we śnie i bredził, znaczy tylko, że nie miał gdzie przenocować, a pewnie padał deszcz. Pozostał zaś krótko, bo twój sen prawdopodobnie zanadto cuchnął. Na drugi raz umyj swoje sny...” Usłyszawszy te słowa kagan rozgniewał się okrutnie i wezwał cudzoziemców, by mu wytłumaczyli sen. „Tak, ludzkie sny straszliwie cuchną” — komentował tę opowieść chazarski poseł. Umarł, gdyż skóra, na której zapisano historię Chazarów, zaczęła go straszliwie swędzieć. Było to nie do zniesienia i poseł zamknął oczy z ulgą, szczęśliwy, że wreszcie zrzuci z siebie historię.

 

ciąg dalszy wyboru fragmentów

powrót do poprzedniego fragmentu
PATRONAT
M
EDIALNY