3

O książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia

Życiorys
Zamówienia

Powrót do str.gł.

 

 

 

 

 

 

 

  

 


ŁOWCY SNÓW — sekta chazarskich kapłanów, których opiekunką była księżniczka Ateh. Potrafili czytać w cudzych snach, zamieszkiwać w nich jak we własnym domu i łowić zwierzynę taką, jaką wypadło — człowieka, rzecz lub zwierzę. Zachował się następujący zapis: „We śnie czujemy się jak ryba w wodzie. Co pewien czas się wynurzamy, obrzucamy okiem świat na wybrzeżach i spiesznie, jak najspieszniej znów się pogrążamy we śnie, albowiem czujemy się dobrze tylko na głębinach. Podczas tych krótkich wynurzeń na powierzchnię dostrzegamy dziwne stworzenia, bardziej od nas ociężałe, oddychające inaczej, sczepione z lądem całym swym ciężarem, a przy tym pozbawione rozkoszy, w której my żyjemy jak we własnym świecie. Albowiem tu, na dole, rozkosz i ciało są nierozłączne. Te stworzenia na powierzchni to też my, ale my za milion lat. Ich i nas oprócz lat dzieli nieszczęście, które zwaliło się na nich, gdy odłączyli ciało od rozkoszy...”
Jednym z najsłynniejszych tłumaczy snów był, według legendy, al-Mukaddasi as-Safir. Zdołał wedrzeć się w tajemnicę najdalej, kierował ruchami ryb w cudzych snach, otwierał w widzeniach sennych drzwi, zanurzał się w sny głębiej niż ktokolwiek przedtem, aż do Boga, jako że na dnie każdego snu leży Bóg. A potem zdarzyło się tak, że nie mógł już w ogóle czytać w cudzych snach. Myślał, że osiągnął szczyt, że dalej nie można się posunąć w tej mistycznej sztuce. Temu, kto dojdzie do końca, droga przestaje być potrzebna i nie ścieli mu się już pod nogi. Lecz ludzie z otoczenia Mukaddasiego patrzyli na to inaczej. Powierzyli tę sprawę księżniczce Ateh, która tak im wytłumaczyła przypadek Mukaddasiego as-Safira:
Raz na miesiąc, w dniu święta soli zwolennicy kagana na przedmieściach wszystkich trzech naszych stolic walczą na śmierć i życie przeciwko wam, moim zwolennikom i podopiecznym. Kiedy zapadnie wieczór, w godzinie, gdy zabitych po jego stronie grzebiemy na cmentarzach żydowskich, arabskich lub greckich, a moich poległych na chazarskich cmentarzach, kagan cicho otwiera miedziane drzwi mej sypialni niosąc w ręku świecę, której płomień pachnie i drży od jego żądzy. Nie patrzę wówczas na niego, przypomina bowiem wszystkich innych kochanków na świecie, którym szczęście bije z twarzy. Spędzamy razem noc, a gdy odchodzi, widzę odbijającą się w wypolerowanej miedzi twarz i po jego zmęczeniu poznaję, kim właściwie jest, skąd przyszedł i dokąd zmierza.
Tak też się dzieje z waszym łowcą snów. Niewątpliwie osiągnął jeden ze szczytów swej sztuki, modlił się w świątyniach cudzych snów i w świadomości śpiących zabijano go niezliczoną ilość razy. Miał tak wielkie szczęście, że najpiękniejsza materia, jaka istnieje — materia snu zaczęła mu się poddawać. Lecz jeśli zdążając do Boga nie popełnił ani jednego błędu i dlatego mógł Go zobaczyć na dnie czytanego snu, z pewnością popełnił błąd w drodze powrotnej, schodząc na ten świat z wyżyn. I za ten błąd zapłacił. Uważajcie więc w drodze powrotnej! — zakończyła księżniczka Ateh. — Złe zejście może przekreślić sukces osiągnięty na szczycie.

 

 

powrót do poprzedniego fragmentu
PATRONAT
M
EDIALNY