O
książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia
Zamówienia
Powrót
do str.gł.
|
Tłem jest eklektycznie
zaprojektowane niebo. Im mniej elementów pasuje do siebie, tym lepiej.
Rakieta typu convertible. W niej siedzi Laluś ubrany w efektowny kostium z
czarnej skóry — ewentualnie lateksu. Nastawia antenę. Poprawia mikrofon.
Uśmiecha się. To jest audycja.
LALUŚ
Proszę państwa. Nie wierzcie
w niezmienność dogmatów. Niebo również ulega trendom, a mody zmieniają się
w mgnieniu oka. W końcu dziewiętnastego wieku Bóg umarł — a resztę
zobaczyliście sami. Dziś, kiedy waszym światem rządzi surowy
konsumpcjonizm, jest tak — wy nam niewiele możecie zarzucić, my wam
niewiele możemy narzucić. Jesteśmy kompetentni. Jesteśmy ekumeniczni. Nie
jesteśmy skłonni do poświęceń. Nie wierzymy w gwałtowne oświecenia.
Jesteśmy schludni, nienaganni, nienachalni. Odnosimy się do was z
sympatią. Wiemy, że bez was nie moglibyśmy istnieć i jesteśmy wobec was
głęboko tolerancyjni. Dziś każdy idzie tam, gdzie chce!
Naszym życzeniem jest
wyprzedzać wasze życzenia. Nasza nowa promocja obejmuje celtyckie łąki,
elfy i druidów. Jeśli pan woli bardziej tradycyjnie — bramy raju, święty
Piotr z kluczami — prosimy bardzo. Jak pani woli wyspy greckie, herosów i
boginki — załatwimy to. Nasza nirwana jest równie błoga,
jak wasze syntetyczne narkotyki. Pragniesz zamienić się po śmierci w
wirujące krążki energii? Nic prostszego, pełen psychodelik. Reinkarnacja?
Służymy chętnie. Oczekujemy tylko konsekwencji — w kwestii raz dokonanego
wyboru. Chcecie, to wierzcie w niebo i piekło, zachęcamy. Ale na widok
osmolonego kotła i pary wideł nie mówcie mi, że wolelibyście raczej
odrodzić się za tysiąc lat jako ostryga. My nie jesteśmy Panem Bogiem.
Jesteśmy pośrednikami. Co zamówione — zostaje dostarczone. Nic w ciemno!
Informujemy, doradzamy, wysyłamy bezpłatne katalogi. Prowadzi nas duch
czasu. Dyskretny komfort albo widowiskowe potępienie z pełną gamą efektów
świetlnych! Wybieraj, zmieniaj charakter zamówienia, wycofuj się — aż do
ostatniej chwili. Ale przychodzi moment, kiedy już nic... Nic nie możemy
zrobić.
Z chwili zadumy wyrywa go telefon. Laluś
odpowiada na pytania słuchaczy.
LALUŚ
Preferencje? Osobiście? Ja
nie dyskryminuję. Czasem zdarza się, że wolę wyznawców reinkarnacji od
pasażerów z biletem w jedną stronę do nieba. Bo jak ktoś wie, że może tu
jeszcze wrócić, to stara się po sobie posprzątać, ale jak myśli, że zjawił
się tylko przejazdem, to zostawia po sobie bajzel i wymiętą pościel.
(Ledwo odłoży
słuchawkę, telefon znów dzwoni.)
Oczywiście, że przyjmujemy
wszystkich. Różnice przychodzą później. Ci, których nie stać na lepsze,
dostają gorsze miejsca. Za życia, jak i po śmierci, amen. Niedobitki,
odpadki na drodze do sukcesu, ofiary losu wyrzucone za burtę kariery.
Ubogie nauczycielki, podstarzali cenzorzy, niespełnione talenty...
Artystyczne pretensje do szacunku przemienione w pełną pretensji do nas
sztukę! Nie, nie. My, w naszym niebie, my także musimy się szanować. Nie
jesteśmy wysypiskiem śmieci.
Zanim skończy, odzywa się następny telefon. I
następny. I następny. Laluś podnosi i opuszcza słuchawki. Można zgadnąć,
że nie wysłuchuje do końca pytań.
LALUŚ
Każdy by chciał mieć na ręku
coś lepszego. Ale grać tym, co się dostało — to jest sztuka. Pogódź się z
tym, cymbale. Takie są karty. Takie, a nie inne przypadły ci w tym
rozdaniu. Możesz się rozczulić nad sobą. Przez chwilę, rok, dwa, dziesięć
lat. Ale potem już trzeba grać. Grać tym, co się ma. Spójrz w karty
twojego sąsiada. Twojej siostry. Pana z telewizji. Twojego dziecka. Są
piękne, ale nie tobie się trafiły. Koniec i basta.
(Prywatnie)
Ona powinna to lubić. Zgrała się w Monte Carlo.
Z wnętrza rakiety wygrzebują się Karol i Tralala.
Mają na sobie wieczorowe stroje z III Części, tylko znacznie mniej świeże.
Są efektownie zmęczeni. Wcześniej był sen, seks, ruletka i alkohol, w
dowolnej kolejności. Kiedy już dojdzie do nich, że to jest nagranie,
poważnieją w mgnieniu oka.
LALUŚ
Są tacy, którzy kombinują.
Cuda przy narodzeniu, anioły o zachodzie słońca, cierpienie,
nieporozumienie, odrodzenie; chrześcijańskie niebo i buddyjskie pasmo
samodoskonaleń. Jeszcze jedna historia zbawienia. Cierpienie, odrodzenie,
przemienienie. Lecz my znamy jej prywatny czyściec.
KAROL
Wyspa na oceanie.
Wytatuowana domami gry. Od brzegu do brzegu. Ruletka i bakarat. Dostajesz
porcję żetonów, talię kart i udajesz, że znasz reguły gry. Stawiasz co
masz, siebie. Zbierasz, co spadnie z puli i czekasz na nowe rozdanie.
Nabierasz wprawy, szykując się na coś bliższego twej idei prawdziwego
życia.
TRALALA
Nie, nie przychodzisz do
nas. My przychodzimy do ciebie. A potem — według planu — karta, klamka,
tunel. Światło. Jeżeli jesteś gładki, nie utkniesz. A jeśli są na tobie
szramy, wyrostki, wyrwy, blizny, starte linie, nieczytelne powierzchnie,
musimy to rozważyć. Musisz nam udowodnić. Że nie jesteś. Śmieciem.
Już prawie.
LALUŚ
Co?
TRALALA
Umarła.
LALUŚ
Ach.
KAROL
Umieranie to jest sztuka! Są
artyści skłonni oddać się jej z zapamiętaniem. Umieranie zajmuje dużo
czasu. To długi, bolesny proces. Powtarzanie w nieskończoność tego, co się
waha między niespełnieniem a
utratą. Najtrudniej zdecydować, czy było tym — czy tamtym? Małe czyśćce,
niedokończone światy, w których można ugrzęznąć po śmierci, jak we własnym
niedokończonym życiu.
|