PIERWSZA GWIAZDA
Kuchnia dworska.
Skończyły się przygotowania do Wigilii. Matka ich nie dogląda, jest
gościem w domu swoich dzieci. Siedzi przy stole, poprawia dekoracje — ta
sama szopka, co w Części I. Jest rok 1921. Zjawia się Piotr Włast w stroju
prosto z Matejki.
WŁAST
Przychodzę pani powiedzieć,
że córka pani jest obłąkana.
MATKA
Wielka mi nowina! To samo
powiedzieli lekarze.
WŁAST
Oj, bo zadam waćpani pokutę
na siedemset kościołów.
MATKA
Moje ręce są czyste.
WŁAST
Kto może wiedzieć o tym
lepiej niż ja? Twoja córka jest obłąkana, a ja jestem jej halucynacją.
MATKA
Ja ciebie znam. Ja cię już
gdzieś spotkałam.
WŁAST
W cyrku. Spojrzałem pani
głęboko w oczy, zanim ją zjadłem. Ja byłem lwem. Sztuka cyrkowa stała
wtedy wyżej niż dziś. To samo można powiedzieć o poezji.
MATKA
Łączą nas więzy krwi?
WŁAST
Jestem Piotr Włast.
MATKA
Nie jesteś więc moją córką.
Czy mógłbyś pójść ze mną do niej i jej to powiedzieć? Kiedy cię zobaczy,
musi uwierzyć, że nie jest tobą. I cały ten koszmar się skończy.
WŁAST
Ona już mnie widziała.
MATKA
Czy powiedziałeś jej, że
jesteś kimś zupełnie innym? Dawno już umarłeś. Ale wciąż mógłbyś kierować
się współczuciem.
WŁAST
Ja nie jestem nią. Ale ona
jest mną.
MATKA
Jesteś jej szaleństwem.
WŁAST
Jestem jej siłą. Przybraną.
MATKA
Ona jest moim dzieckiem.
WŁAST
Ani na chwilę o tym nie
zapomina.
MATKA
Czy zawsze matka jest
wszystkiemu winna?
WŁAST
Twoja córka jest obłąkana,
bo dała się zwariować.
MATKA
Ja w tym jej nie dopomogłam.
WŁAST
Nie, nie. Pani nie może się
tak zapamiętale bronić, bo to rzuca na panią całkiem niepotrzebne
podejrzenia. Pani skorumpowany pseudomatriarchat nie jest żadnym wyznaniem
wiary. (Crescendo)
Uwierzyła we
mnie... W nas. W sobiepanów, karmazynów, opijców i zawalidrogów... z krwi
i kości szlachciców. Ten ród jest chory, a my jesteśmy jego chorobą.
(Forte)
To my nieśliśmy z
pokolenia na pokolenie rozbój i zniewolenie, pożogę i gwałt. Rozpusta i
utrapienie szły za nami jak odór spalonego mięsa.
(Diminuendo)
Ale za to
bawiliśmy się setnie. Dlatego wasze podłostki nie wzruszają nas wcale. Mam
waćpani powiedzieć, jak setnie? Znasz Rózię — służka twoja zaufana... Jej
praszczura kazałem ususzyć jak kiełbasę. A wiesz waćpani za co? Za garnek
łoju. A do czego mu był potrzebny garnek łoju? Ano, wkładał do niego i
rękę, i pytę, aby tak namaszczony ułatwić sobie drogę do wnętrza swej
niewiasty. Widzisz, waćpani, był dla niej za duży. To już dość byłoby
obelgą, ale znieważył także łój szlachecki.
MATKA
Moja córka nie jest
wariatką. To ty jesteś obłąkany. Pleciesz trzy po trzy, żeby mnie
przestraszyć. Co naprawdę się stało z tym człowiekiem?
WŁAST
Wykrwawił się, nie zdążywszy
przedłużyć swego zielska genealogicznego.
MATKA
Jesteś wstrętny.
WŁAST
Więzy krwi są jak pieczęć
nad umową. Rodzinną, czy feudalną... Dopomogłem dzicz uszlachetnić. Święta
Róża od zmywania podłóg była ci oddana?
MATKA
Zgiń-przepadnij, poczwaro.
WŁAST
Twoja córka miała w sobie
puste miejsce. Zaprosiła mnie do niego, więc zostałem. Póki w niej jestem,
przekleństwa się mnie nie imają.
MATKA
Nigdy ciebie nie uznam. Ja
ciebie wykorzenię.
WŁAST
Próżne gadanie. Co zrobisz?
Szpital tylko ją bardziej wytrzebił. Zrobiło się dla mnie przestronniej.
MATKA
Ona jest biedna, moja córka,
takie dziwadło. Ja jej nie mogę zrozumieć. W naszej rodzinie kobiety były
silne. Ona też była taka z początku. Była silną kobietą. Zadziorną. Aż za
bardzo. Lękałam się o nią. Ale teraz jest bierna. Potrafiłabym wszystko
zrozumieć... żeby tylko już nie było tej bierności.
WŁAST forte, glorioso
Być mężczyzną to znaczy żyć
jak mężczyzna, być bezwzględnym jak mężczyzna, zwyciężać jak mężczyzna, a
wreszcie łgać. Jak mężczyzna. Otwarcie. Nie — knuć, kręcić, zatajać, ale
kłamać wytwornie i z przepychem. W pełnym świetle prezentować swoje
bluźnierstwa i sprawić, aby inni uznali je za
sanctimonia. Kto
na coś takiego może sobie pozwolić — ten wie, że jest mężczyzną.
MATKA
Jesteś próżny jak sejf
rodzinny po podatkach.
A cóż ona zobaczyła w tobie
— pychę, rozmach, występek, zbrodnię?
WŁAST
Ona była uparta. Wzięła moje
imię i mojego ducha. A wtedy mój duch ją znieprawił. Mój duch ją zgwałcił
i chciał ją przymusić do gwałtów. Mój duch kazałby jej popełniać całą tę
ohydę, która dla mnie jest naturalna jak wino i krew. Ale ona jest na to
za szlachetna. Żeby mi się nie poddać, woli nie robić nic. Kiedy jestem w
niej, czuję, że poza tym pustym obszarem, w którym się osiedliłem, panuje
w niej wielka moralność. Ona nigdy nie będzie mężczyzną. Nie ma do tego
naturalnych skłonności.
MATKA
To kim jest moja córka?
WŁAST
Jest ofiarą miłości. Jest
tęskniącym, odrzuconym kochankiem. Swojej matki.
MATKA
Kiedy była jeszcze bardzo
młoda, była taka namiętna w słowach, że kiedy czytałam czasem,
to...
WŁAST
Substytucik dla mamusi.
MATKA
Co ty wiesz.
WŁAST
napiera na Matkę — zarówno słowem i ciałem
Przyjemnie było słuchać
przysiąg, wyznań, czułostek, zaklęć, obietnic, tej całej sentymentalnej
entourage?
Do czego małżonek się nie śpieszył, na kochanka nie było czasu, a zresztą
jakby się znalazł, to podobnie byłby pospolity? Kto by cię adorował z
takim wdziękiem, wierność obiecywał do grobowej deski? Z fantazją, a jak
delikatnie, nigdy wulgarnością zbytnią nie kalając...
MATKA
Precz!
Włast się odsuwa.
WŁAST
Dobrze. Nie będziemy więcej
o tym mówić.
MATKA
Wstyd! Musiałam im pokazać,
że ja to nie ona. Że ja z tym nie mam nic.
WŁAST
Tak.
|