KSIĘGA EM

Dr. Jadwiga Sobczak

Kolejna recenzja

O książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia

Zamówienia

Powrót do str.gł.

 

„Księga EM” — autorka Izabela Filipiak

 

Sztuka w IV aktach :    I PANNA NICZEGO

                                   II FOLI A DEUX

                                   III SPISEK KORONACYJNY

                                   IV NIEBOGRAFIA

 

Izabela Filipiak, znana nie tylko w Polsce autorka utworów prozatorskich i poetyckich, zdecydowała się na odkrycie teatrom swojej sztuki. Dzieła niezwykłego, intrygującego i stawiającego zarówno przed przyszłymi jego realizatorami jak i czytelnikami — wysokie wymagania intelektualne.

Wśród przeważającego we współczesnej dramaturgii swoistego rodzaju neorealizmu, z różnego jego odmiankami — Księga EM stanowi objawienie, czyli inność. Dotyka bowiem najczulszych miejsc teatru, które może „uruchomić” tekst literacki. (Innego rodzaju jest pytanie — czy dramat Filipiak możemy bez obiekcji zakwalifikować jako tekst literacki. Sądzę, że nie. Czytając sztukę uświadamiamy sobie, że ona może żyć pełnią tylko na scenie. Jest to więc tekst teatralny!). Autorka sięga do spuścizny kulturowej polskiej i obcej, z twórczości Witolda Gombrowicza czerpie inspirację, ze Stanisława Wyspiańskiego, z romantyzmu, a wnikliwi odbiorcy znajdą zapewne i inne „odgłosy”. Pobrzmiewają tutaj i Norwidowskie wezwania o zachowanie szlachetnej przeszłości w teraźniejszości, która z kolei wyznacza drogę przyszłości.

Izabela Filipiak, jak wszyscy świadomi swej oryginalności twórcy, nie ukrywa tych paraleli. Wręcz przeciwnie, zda się nimi bawić, wciągając w tę intelektualną żonglerkę czytelnika, a później zapewne reżysera, aktorów i widzów.

Pod tytułem zamieszcza motto, będące słowami Gombrowicza:

 

            Gdy ludzkie sprawy

            W słowach nie mogą się zmieścić

            To mowa pęka.

 

Dlatego w jednej z ostatnich scen zjawia się Krawiec, by zmierzyć bohaterkę EM, by wziąć „miarę ludzkiego uznania”, mimo że bohaterowi/ce śni się „wykuta w skale miara nieśmiertelności”.

Czyżby „mowa pękła” i trzeba nowy kostium kroić? Nowy,  proponowany męski ubiór to — smoking dla EM, by nikt jej już nie pomylił nawet z chłopcem, chociaż Krawiec wie, że „(...) pan, między nami mówiąc, jest kobietą?”

Krawiec u Filipiak — ubierając bohaterkę w męski smoking (dziś byłaby trudniejsza ta nie/mistyfikacja, gdyż damskie smokingi są modne) — pomaga w jej transformacji. Obdziera z kobiecości, a więc pozostawia ją, w pewnym sensie, nagą. Ale nie jest to nagość Gombrowiczowskiej Albertynki, lecz kobiety odrzucającej „gorszą rasę” (że zapożyczymy słowa Krawca) w poszukiwaniu „lepszej”. W poszukiwaniu własnej tożsamości. Główną bohaterką jest zapoznana poetka modernizmu Maria Komornicka (pisząca pod pseudonimem Piotr Włast) / tytułowa EM, a dramat — „księgą” jej życia. Nie jest to jednak sztuka biograficzna, lecz metaforyczne z wielkim wyczuciem teatralności prowadzone rozważania nad kondycją kobiety — poetki, artystki, o sztuce w ogóle. Losy — tragiczne, gdyż nie zrozumiane przez najbliższych i otoczenie Marii oraz jej odrzucana twórczość, stały się przedmiotem literackiego i naukowego zainteresowania Izabeli Filipiak.

Obok naukowej rozprawy doktorskiej zrodziła się więc Księga EM, jakby na uboczu, jakby odprysk tego, co nauka nie może zaakceptować, a teatrem często wstrząsa. Młodopolska poetka, kobieta nie przystająca do swojej epoki — pod piórem współczesnej autorki — odkrywa wstrząsającą, acz cieniowaną artystycznie i dyskretnie! (wielka zaleta tekstu tego — kultura języka i delikatność wyrażania drastycznych przeżyć) prawdę o swojej „wędrówce” przez nieprzychylne życie i ... Polskę.

Jej wewnętrzne rozdarcie, złudne próby ratunku poszukiwanego w twórczości literackiej (wiersze bohaterki dość swobodnie, ale z radością wykorzystują w dramacie Aniołki); wreszcie ucieczka od samej siebie ku nowej osobowości — tworzonej na przykład przez narzucanie nowej formy gramatycznej — zamianie form rodzaju żeńskiego na męski: ona przetwarza się w on, byłam w byłem, itp. Zmian tych nie akceptują nawet najbliżsi, identyfikując i tę językową metamorfozę z chorobą psychiczną. W statecznej ziemiańskiej rodzinie to dyshonor i pannę należy wywieźć najlepiej gdzieś daleko do drugiego zaboru, a może i dalej do trzeciego zaboru, gdzie nikt jej nie rozpozna, a leczoną będzie. Koleją jedzie więc EM z matką z domu rodzinnego do dalekiej Galicji, Krakowa, gdzie ma być poddana nowej terapii psychiatrycznej. Pobyt w klinice — sanatorium, jak się eufemistycznie to smutne miejsce określa — okazuje się dla niej katastrofalny. A sama wędrówka koleją przez równie umęczoną Polskę, tak samo rozdartą i poniżoną, jak EM — jest pasmem zaskakujących doświadczeń, które coraz bardziej oddalają ją od normalnego świata. Bohaterka pragnęłaby dotrzeć do swojego świata marzeń, nazwanego PRAWIE.TO. Nie dane jest jej spełnienie tego marzenia, więc godzi się na „najpodobniejsze” ARCY.PRAWIE.TO., ale i to „Eldorado według mego serca”, jak określa tę krainę, jest niedostępne. Świat ten istnieje od prawieków, byłby jednocześnie „bardzo modern”, gdyż wciąż się będzie doskonalić — zapewnia nas EM.

Gdzież tę Arkadię można znaleźć?

Dramat Izabeli Filipiak naturalnie nie daje odpowiedzi, ale próbuje zaznaczyć metaforyczne kręgi, gdzie na pewno nie ma PRAWIE.TO. Być może wysłannikami krainy marzeń EM są Aniołki: Laluś, Karol i Tralala. Personae dramatis, które „nie dają się traktować poważnie. Łączy ich wspólna misja, a także skomplikowane relacje intymne”. To one pojawiają się nagle w miejscach realnej akcji, w decydujących chwilach dla EM.

Wystąpienie Aniołków już w pierwszych scenach zwiastuje ich niespokojny duch i zapowiedź zdrady, jakiej się dopuszczą, przekazując nam tajemnice zawarte w „papierach przewiązanych wstążeczką”, które czyta Karol. To jest właśnie tytułowa „XIĘGA”, która nie znalazła wydawcy i zostanie teraz przedstawiona na scenie.

Laluś, Karol, Tralala wiedzą, że ich EM miał/a tylko jedno pragnienie — znaleźć odpowiedź na pytanie „Kim jestem?” — pytanie o odwiecznym rodowodzie, we wszystkich czasach stawiane. Te trzy duszki obdarzone przez autorkę humorem, radością z bycia zrobionymi z „kilku kłębków niebieskiej przędzy i pierza ubitego na sztywną pianę” z iście plebejską witalnością słowno-ruchową, jak z jakichś intermediów wzięte, zdradzają nam kim jest — nie jest bohaterka, autorka Księgi EM. Po „Piotr Włast...Maria Włast...Piotr Maria Włast...Maria Piotr Odmieniec Włast...Maria Piotr Włast Odmieniec Włast Piotr Maria Odmieniec Włast”.

Ona pragnęła być jak oni-one: on — Karol, on — Laluś, on — Tralala czyli one — Aniołki. Nawet chciała latać, zostać lotnikiem, a może tylko unosić się na skrzydłach poezji, wzlecieć, wyzwolić się (Któż by nie chciał przybrać postać Anioła, zwłaszcza bez wysiłku i wyrzeczeń).

Trzy swawolne duszki „rozbijające” akcję jak Brechtowski efekt obcości — Verfremdungsefekt — przynależą do postaci irracjonalnych pojawiających się w sztuce. Obok nich zjawiają się inne Widma, np. wieszczący Ojciec Em, Bóg i postaci pełniące przewrotną rolę „zupełnie normalnych” bohaterów, ale nimi oczywiście nie są, co wynika z ich słów, zachowań lub kontekstu materializacji.

Autorka „realną” — żeby nie użyć realistyczną — linię akcji prowadzi naturalnie w oparciu o bohaterów realnych, prawdopodobnych. Oni kształtują dwa bieguny, dwa miejsca akcji: dom rodzinny — dom wariatów, a między nimi zawarte są burzliwe zdarzenia z życia EM i kończąca akcję scena irracjonalna, w której bohaterka zostaje przeniesiona z fin de siecle’u w lata sześćdziesiąte, by podjąć próbę walki o swoje miejsce w historii literatury. Stworzenie dwu punktów ciężkości w akcji dramatu — porządkuje konstrukcję i stwarza bezpieczne punkty oparcia w inscenizacjach.

Dramat Izabeli Filipiak stwarza ciekawe pole interpretacyjne reżyserom i aktorom. Księga EM należy bowiem do dzieł, które czekają w swojej historii teatralnej na twórców wybitnych, potrafiących z finezją i poprzez głęboką analizę odkryć ich wielopłaszczyznowy przekaz intelektualno-artystyczny.

Sztuka teatralna Pani Filipiak ze wszech miar zasługuje na miejsce w repertuarach nie tylko polskich scen. Wartością tekstu jest uniwersalizm podnoszonego problemu — miejsce jednostki w świecie; prawo do samookreślenia człowieka jako artysty i indywiduum; rola świata zewnętrznego w kształtowaniu losów ludzkich, jednostkowych i zbiorowych; poszukiwanie równowagi między światem materialnym a duchowym oraz historycznych i kulturowych determinantów sztuki, walczącej o swoją niezależność, niezależnie nawet od jej obiektywnych wartości estetycznych.

 

Trudno w krótkim szkicu poruszyć wszystkie zagadnienia i problematykę tego wielowątkowego i głęboko humanistycznego przekazu Izabeli Filipiak, więc niniejszy tekst należy potraktować jako pierwszą próbę analitycznego i interpretacyjnego zmierzenia się z mądrością Księgi EM.

 

 

 

Cytaty pochodzą z tekstu dramatu.

dla Agencji ADiT:

Lingua Polonica

Dr Jadwiga Sobczak

 


 
 
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

powrót do str. ogólnej fragmentów

PATRONAT /
MATRONAT