TRZECIA GWIAZDA
Szum. Świst. Świt. Em ma gościa. Jest nim kobieta
w stroju szlacheckim: kołpaku, szarawarach, z rusznicą i czarną aksamitką
na znak żałoby. W ręku szpicruta. Stylizacja powstaniowo-szlachecka.
Matrona polska w przekrzywionym kołpaku. Po jeździe wierzchem nieco, acz z
przyjemnością, znojona.
WĄSOWICZOWA w stronę drzwi
Gawron poczeka za drzwiami,
tylko nie śpi. (Do
Em) Mój
sługa. Co tak leżysz?
EM
Znużonym ogromnie.
WĄSOWICZOWA
A po jakim to wielkim
wysiłku?
EM
Chciałem wyjść z własnego
życia, ale nie mogę znaleźć właściwych drzwi. Czemu? Czego płaczesz?
Czy ci źle, że uciekły
Niemce i Tatary?
Tyś im uległ — rzekł młody —
więc byłeś im wrogiem.
Jam zwyciężył — i ofiar
zapomnieć nie mogę.
WĄSOWICZOWA
Jak żyję nikomu nie uległam,
nawet własnemu mężowi.
(Hałas z sieni.)
Gawron! Co ty tam
robisz, łamago? W tym domu nie trzymają wódki pod schodami. Stój na
straży, albo każę boso po śniegu batogami gnać!
Odkąd małżonek mój zginął w
stogu siana, zasieczony przez własnych chłopów, przejęłam po nim zadłużony
majątek. Gdybym się raz poddała, poszedłby w obce ręce. To ja wstawałam o
czwartej, słońce czy mróz. Strzygłam, pieliłam, chłopów doglądałam, byłam
łaskawą panią, chociaż bali się mnie jak zarazy. Sama z Gawronem
objeżdżałam pola. Raz zaskoczyła nas obcych wojsk zasadzka, ostrzelaliśmy
się, on zginął, ja dni cztery przeleżałam w rowie, aż mnie chudzina
pastuszek odkrył i dał znak do dworu. Tu miałam kulę — i tu.
EM
Mnie też raz jeden mąż
postrzelił. W lewe ramię.
WĄSOWICZOWA
Mąż? Fujara. Z jakiej
odległości?
EM
Ze trzy metry.
WĄSOWICZOWA
Ze trzech metrów nie trafił?
Mówię, że fujara. Za Hirszbanda cię postrzelił?
EM
odruchowo
Nie, za kuzyna.
(Już dotarło.)
To nie ma granicy między
światem żywych a umarłych? Plotki się do was rozchodzą!
WĄSOWICZOWA
Ot i kobieta wyzwolona —
zamiast oszczędzać czas na wielkie dzieła, wychodzi za mąż za frajera! Co
jest z tobą nie tak?
EM
To miał być związek wolnych
ludzi, artystów. Bez poddaństwa.
WĄSOWICZOWA
Coś podobnego.
EM
Sztuka flirtu znalazła
dopełnienie w sztuce strzeleckiej, niestety oboje byliśmy dyletantami w
wybranych sztukach.
WĄSOWICZOWA
Jakby w moim majątku nie było poddaństwa,
to byśmy wszyscy — ja, służba, synowie — na żebry poszli, albo lalki szyć!
Na poddaństwie świat zbudowany. Jak nam Matka Boska panuje na niebiesiech,
tak i my panować mamy w zamkach i stanicach swoich. Tak rządziłam, głosem
surowym i miłosiernym oliwiąc każdą śrubę, ażeby niczym w muzyce sfer,
obracała się w zgodnej harmonii.
Słuchać tumult i rżenie konia.
WĄSOWICZOWA
A-ha! Gawron wsiadł na mego
konia i umyka. Czekaj, hultaju!
Wąsowiczowa znika w
drzwiach. Słychać strzał.
Na powrót w drzwiach —
dmucha w lufę rusznicy.
EM
Zabiłaś go!
WĄSOWICZOWA
On już dawno martwy. Konia —
ocaliłam.
EM
Jeśli jest jakiś powód tego
najazdu, czas już chyba, aby go wyjawić.
WĄSOWICZOWA
To nie najazd! Zwykłe
odwiedziny.
EM
z dziecięcą przyjemnością
Piotr Włast Odmieniec.
Jest-Em. Z kim mam przyjemność?
WĄSOWICZOWA
Wąsowiczowa.
EM
Czy pani jest moją prababką?
Czy przyjechała pani mnie stąd zabrać?
WĄSOWICZOWA
Wybij to sobie z głowy,
słomko rzucona na wiatr.
Myślisz, że rodzaj można
włożyć na siebie jak koszulę, a potem zdjąć — i to wszystko bezkarnie?
EM
już dorośle, ale wciąż lekko
A nie można?
WĄSOWICZOWA
Nie ma cię w Księdze
Rodzaju.
EM
Jestem we własnej.
WĄSOWICZOWA
Furda — słowa. Tobie nagana
trzeba. Weź to — chcesz się przebierać, załóż strój rycerza! Bądź jak
Grażyna, jak Emilia Plater. Wstydu nie przynoś płci niewieściej!
Próbuje zdjąć
napierśnik. Nie jest to łatwe, zważywszy na mnogość splątanych wojennych
atrybutów.
EM
Nie, nie.
WĄSOWICZOWA
lirycznie
Tyś bezbronny.
EM
Mam tu jeden ogryzek w
miejsce pióra.
WĄSOWICZOWA
A ja mam dla ciebie
przesłanie od królowej stepu, co szeregi swe zbrojne formuje. Chcesz je
przyjąć?
EM
Nie mogę. Jestem pacyfistą.
WĄSOWICZOWA
Przyjmuj albo broń się, albo
— giń!
EM
tylko gest: »Nie«.
WĄSOWICZOWA
Wici przed świtem
rozwiezione, pospolite ruszenie u bram niebieskich stoi!
EM
Przepraszam, tylko
przypomnę, że to ja jestem szalony.
WĄSOWICZOWA
Malkontent!
EM
Atawistka! Z całym
szacunkiem dla stepowych kobiet — ty jesteś atrapą. Jesteś — upiorem.
Jesteś... fikcją.
WĄSOWICZOWA
Będę — fikcją. Straconeśmy,
jeśli go nie przyjmiesz.
A gdy zginiemy, po nas
przyjdzie czas dam umiejętnych, które walczyć będą nie mieczem, lecz
słowem i ciałem, a za młodością gotowe do piekła pójść będą, jak ty za
czcią i honorem.
EM
Nic mnie interesy tych pań
nie obchodzą.
WĄSOWICZOWA
Świat gubisz, wola twoja.
(Wyjmuje cygarnicę,
częstuje.)
Palisz?
EM
Dzięki za to.
WĄSOWICZOWA
No, na mnie już czas.
Gawron!
Wchodzi sługa Wąsowiczowej. Nosi mundur, na
piersiach rozszarpany po niedawnym postrzale.
WĄSOWICZOWA
Jak wrócimy, uszyję ci coś
nowego.
GAWRON
Wielce będę zobowiązany pani
dobrodziejce.
WĄSOWICZOWA
Ani słowa o tym, coś tu
widział, gamoniu.
(Gasi swoje.)
To dobre dla dandysa.
Ruszamy w drogę. Jazda!
Wąsowiczowa i Gawron kotłują się w drzwiach. Słychać
rumor i rżenie.
Em zostaje sam w pustelni. Zimno tu — piec nie
nadąża z ogrzewaniem w środku zimy.
|