5

O książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia

Zamówienia

Powrót do str.gł.

 

 

Sanatorium doktora Karpatnika, zwane też domem zdrowia, wygląda następująco w przekroju pionowym: na parterze są dwa pomieszczenia — salon wypoczynkowy »uczyniony na biało« po lewej i palmiarnia (raczej palarnia, kilka doniczkowych palm, a pod każdą stojąca popielniczka) po prawej. Tak się składa, że w salonie przebywają zazwyczaj panie, w palmiarni — panowie. Możliwe, że chodzi o obowiązujący w salonie zakaz palenia. Pomiędzy nimi jest neutralna przestrzeń, w której dochodzi do kontaktów międzystrefowych. Ponad nią, na piętrze, znajduje się gabinet Doktora.

 

Gabinet, rozmowa trwa.

MATKA

Dobry panie doktorze. Kamień z serca mi spada. Na myśl, że córka moja zostanie pod pana dobrą opieką. Niech mi pan tylko powie, szanowny panie doktorze. Co będzie dalej?

DOKTOR

Rojenie pierwotne, dotyczące zmiany płci, okaże się zaledwie grą wstępną do spełnienia. Jeśli chora związała ze swą przemianą nadzieje, a poczuła się tylko zgnieciona przez siły większe i niezależne od niej...

MATKA

Uważa, że zamknęliśmy ją w klinice wbrew jej woli!

DOKTOR

Co takiego? To nie jest mania, droga pani. To fakt. Natomiast mania prześladowcza rozwinie się u niej niebawem. A kluczem stanie się... Nie, nie występek. Ambicja. Nie spełniona, nie zaspokojona, jak w wypadku większości z nas. Lecz w świadomości niektórych fakt ten rysuje się szczególnym bólem — aż  wywoła pragnienie odegrania dziejowej roli. Pojawią się sytuacje, które przyspieszą jej rozwój. Za prześladowcę zostanie uznany lekarz, a może nawet Bóg. Wtedy mania prześladowcza połączy się z manią wielkości...

MATKA

Ale pan przyrzekł ją leczyć!

DOKTOR

Leczyć? Ale co — leczyć? Choroba pani córki nie ma żadnego kształtu! Urojenie jest w fazie poczwarki! Gdybyśmy pozwolili na samodzielny rozwój, zapewne wyklułby się z niej motyl, ale jakiego gatunku? Tego nie możemy przewidzieć. Czy chcemy takiego ryzyka? Pani dobrodziejko? Nie, lepiej przed czasem nadać kształt nienormalności. Wpuścić jej wartki nurt w strefę, która go ograniczy. Nieostudzoną masę wlać w formę, którą podsuniemy sami. Wyodrębnić jeden z pierwiastków obecnych w mieszaninie i zaatakować go. Zaatakować go wprost! Ale najpierw córka pani musi, by tak rzec, do końca się rozłożyć.

MATKA

Rozłożyć?

DOKTOR

Popsuć się. My zapewnimy bakterie, które przyspieszą rozkład. W naszych warunkach to prosty zabieg, bo natury pokrewne nerwowo niesłychanie szybko zarażają się między sobą stanami patologicznymi. Istnieje między nimi rodzaj nieświadomej, hipnotycznej sugestii. Gdyby nie znalazła się u nas, ten stan nerwowy byłby może przybrał inny, pogodniejszy charakter, równy co do chorobliwości, ale przyjemniejszy; moralna jej istota uniknęłaby raka rozkładających myśli, niemocy i bierności — byłoby to o jedno źródło mniej rozstroju. Byłaby szukała zaspokojenia potrzeby wrażeń w wirze nowych doświadczeń, w czynnym oddaniu się jednej idei, sprawności w pewnej kategorii obowiązków. Lecz teraz stąpa po spadzistej drodze, stacza się szybko ku otchłani rozpaczy, a będzie ona straszną przy jej namiętnym, gorącym temperamencie. Droga pani. To nie będzie bankructwo intelektualne, to będzie ruina podstawy jej życia. A wtedy my znajdziemy się w pobliżu. I ofiarujemy jej to, czego pragnie. Koniec udręk. Jej prawdziwe ja. Zdrowie. Jakieś sugestie?

MATKA

Panie doktorze, niechże pan rozważy... Moja córka pogardza mężczyznami! (Szeptem) To się nie zmieniło! Chce ich widzieć martwych! (Koniec szeptu.) Nie zgodziłaby się na tę maskaradę, gdyby nie miała w niej tajnego interesu!

DOKTOR

To znaczy?

MATKA

Wejść do wrogiego obozu, zdobyć ich zaufanie, poznać ich plany, a potem — rozbić, skompromitować! Zostać przywódcą. Następnie — zwrócić ich własne ostrza na siebie samych! Zakpić.

DOKTOR

To niebezpieczne. Istnieje ryzyko kontaminacji.

MATKA

Kontaminacji?

DOKTOR

Ideologią przeciwnika. Jeszcze jedno. Chciałem zapytać...

MATKA

Nie.

DOKTOR

Nigdy?

MATKA

W żadnym wypadku.

DOKTOR

Ani, ani?

MATKA

Em to kapryśne dziecko. Zrobi wszystko na przekór.

DOKTOR

Wszystko jedno co?

MATKA

Dziecko, powtarzam, dziecko. Nie dorośnie nigdy.

DOKTOR

Droga pani Anno... Mężna niewiasto.

MATKA

A jeśli ona postawi nas przed sądem? Jeśli znajdzie sobie adwokata?

DOKTOR

Wykluczone. Paszporcik zatrzymany, wyznaczamy kuratora, no! Znów poczułem swoje powołanie. Niech się pani nie martwi. Będzie dobrze.

 

ciąg dalszy wyboru fragmentów


 
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

powrót do poprzedniego fragmentu
PATRONAT /
MATRONAT