O
książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia
Zamówienia
Powrót
do str.gł.
|
Sanatorium doktora
Karpatnika, zwane też domem zdrowia, wygląda następująco w przekroju
pionowym: na parterze są dwa pomieszczenia — salon wypoczynkowy »uczyniony
na biało« po lewej i palmiarnia (raczej palarnia, kilka doniczkowych palm,
a pod każdą stojąca popielniczka) po prawej. Tak się składa, że w salonie
przebywają zazwyczaj panie, w palmiarni — panowie. Możliwe, że chodzi o
obowiązujący w salonie zakaz palenia. Pomiędzy nimi jest neutralna
przestrzeń, w której dochodzi do kontaktów międzystrefowych. Ponad nią, na
piętrze, znajduje się gabinet Doktora.
Gabinet, rozmowa trwa.
MATKA
Dobry panie doktorze. Kamień
z serca mi spada. Na myśl, że córka moja zostanie pod pana dobrą opieką.
Niech mi pan tylko powie, szanowny panie doktorze. Co będzie dalej?
DOKTOR
Rojenie pierwotne, dotyczące
zmiany płci, okaże się zaledwie grą wstępną do spełnienia. Jeśli chora
związała ze swą przemianą nadzieje, a poczuła się tylko zgnieciona przez
siły większe i niezależne od niej...
MATKA
Uważa, że zamknęliśmy ją w
klinice wbrew jej woli!
DOKTOR
Co takiego? To nie jest
mania, droga pani. To fakt. Natomiast mania prześladowcza rozwinie się u
niej niebawem. A kluczem stanie się... Nie, nie występek. Ambicja. Nie
spełniona, nie zaspokojona, jak w wypadku większości z nas. Lecz w
świadomości niektórych fakt ten rysuje się szczególnym bólem — aż wywoła
pragnienie odegrania dziejowej roli. Pojawią się sytuacje, które
przyspieszą jej rozwój. Za prześladowcę zostanie uznany lekarz, a może
nawet Bóg. Wtedy mania prześladowcza połączy się z manią wielkości...
MATKA
Ale pan przyrzekł ją leczyć!
DOKTOR
Leczyć? Ale co — leczyć?
Choroba pani córki nie ma żadnego kształtu! Urojenie jest w fazie
poczwarki! Gdybyśmy pozwolili na samodzielny rozwój, zapewne wyklułby się
z niej motyl, ale jakiego gatunku? Tego nie możemy przewidzieć. Czy chcemy
takiego ryzyka? Pani dobrodziejko? Nie, lepiej przed czasem nadać kształt
nienormalności. Wpuścić jej wartki nurt w strefę, która go ograniczy.
Nieostudzoną
masę wlać w formę, którą podsuniemy sami. Wyodrębnić jeden z pierwiastków
obecnych w mieszaninie i zaatakować go. Zaatakować go wprost! Ale najpierw
córka pani musi, by tak rzec, do końca się rozłożyć.
MATKA
Rozłożyć?
DOKTOR
Popsuć się. My zapewnimy
bakterie, które przyspieszą rozkład. W naszych warunkach to prosty zabieg,
bo natury pokrewne nerwowo niesłychanie szybko zarażają się między sobą
stanami patologicznymi. Istnieje między nimi rodzaj nieświadomej,
hipnotycznej sugestii. Gdyby nie znalazła się u nas, ten stan nerwowy
byłby może przybrał inny, pogodniejszy charakter, równy co do
chorobliwości, ale przyjemniejszy; moralna jej istota uniknęłaby raka
rozkładających myśli, niemocy i bierności — byłoby to o jedno źródło mniej
rozstroju. Byłaby szukała zaspokojenia potrzeby wrażeń w wirze nowych
doświadczeń, w czynnym oddaniu się jednej idei, sprawności w pewnej
kategorii obowiązków. Lecz teraz stąpa po spadzistej drodze, stacza się
szybko ku otchłani rozpaczy, a będzie ona straszną przy jej namiętnym,
gorącym temperamencie. Droga pani. To nie będzie bankructwo intelektualne,
to będzie ruina podstawy jej życia. A wtedy my znajdziemy się w pobliżu. I
ofiarujemy jej to, czego pragnie. Koniec udręk. Jej prawdziwe ja. Zdrowie.
Jakieś sugestie?
MATKA
Panie doktorze, niechże pan
rozważy... Moja córka pogardza mężczyznami!
(Szeptem)
To się nie
zmieniło! Chce ich widzieć martwych!
(Koniec szeptu.)
Nie zgodziłaby
się na tę maskaradę, gdyby nie miała w niej tajnego interesu!
DOKTOR
To znaczy?
MATKA
Wejść do wrogiego obozu,
zdobyć ich zaufanie, poznać ich plany, a potem — rozbić, skompromitować!
Zostać przywódcą. Następnie — zwrócić ich własne ostrza na siebie samych!
Zakpić.
DOKTOR
To niebezpieczne. Istnieje
ryzyko kontaminacji.
MATKA
Kontaminacji?
DOKTOR
Ideologią przeciwnika.
Jeszcze jedno. Chciałem zapytać...
MATKA
Nie.
DOKTOR
Nigdy?
MATKA
W żadnym wypadku.
DOKTOR
Ani, ani?
MATKA
Em to kapryśne dziecko.
Zrobi wszystko na przekór.
DOKTOR
Wszystko jedno co?
MATKA
Dziecko, powtarzam, dziecko.
Nie dorośnie nigdy.
DOKTOR
Droga pani Anno... Mężna
niewiasto.
MATKA
A jeśli ona postawi nas
przed sądem? Jeśli znajdzie sobie adwokata?
DOKTOR
Wykluczone. Paszporcik zatrzymany, wyznaczamy kuratora, no! Znów poczułem
swoje powołanie. Niech się pani nie martwi. Będzie dobrze.
|