O
książce
Recenzje
Fragmenty
Zdjęcia
Zamówienia
Powrót
do str.gł.
|
Świat Całkiem To
Podobny. Jego forma wciąż się odmienia, lecz pozostaje zastraszająco taka
sama. Jest w rzeczy samej koszmarem — nawraca, nie przekształcając się i
nie mogąc się zrealizować. Nie może się nawet skończyć.
Wnętrze »Ziemiańskiej«. Jest to znana artystyczna
knajpa, do której zaglądają wszystkie znane szyszki modernizmu. Dym,
brzdęk, szczęk.
Jest rok 1903. Włast dostrzega Lemańskiego,
rozwiedzionego męża Em. Lemański jest zalany na ponuro. Włast dolewa mu
wódki do szklanki i przysiada się. Lemański wypija i przygląda się swemu
nowemu towarzyszowi — niespodziewanie bystro.
LEMAŃSKI
A ty kto?
WŁAST kłamie
Hirszband.
LEMAŃSKI
Nie! Ten Hirszband? A niech
cię! Poeta i adwokat. Jak ja — tyle że ja bardziej poeta niż adwokat, a ty
bardziej adwokat niż poeta.
WŁAST
Przyjaciel rodziny.
LEMAŃSKI
Tyś im nawet sprawy
majątkowe kiedyś prowadził.
WŁAST
Występowałem jako adwokat
matki rodu, pani Anny, to prawda.
LEMAŃSKI
Ach, te rody — te rody.
Żebym ja wiedział — to...
(Brakujące słowa to: »bym się
wyrodził«.)
Moja żona albo się z nimi
prawuje — albo się z nimi przeprasza.
WŁAST
Zawsze byłem ciekaw...
(Brakujące słowa to:
»…jaka ona mogła być jako żona«.)
LEMAŃSKI
Moja żona, uważasz, to
kobieta nowa. Nie da się spętać małżeństwem. Związek partnerski — nowy
wynalazek. Samodzielne panny najpierw się w nas kochają, a jak już złapią
mężów, to im mówią: A teraz żyj ze mną, kochany, jak z kolegą. A jak ja
spotkam się z kolegą, to się nie krzyw, nie wymawiaj. Ta nowa dama,
gdy jej argumentów zbraknie, posłuży się i starą bajką. Uśmiechnie się,
zblednie, przytuli i powie: Bo nie ma takiej rzeczy, której by nie
przebaczyło kochanie. Ty już chcesz wziąć na serio to kochanie, a ona
zaraz: Odsuń się, czy ja się mylę, czy ślubowałeś żyć ze mną,
jak z kolegą?
Przysięgam, po pół roku takich figli gotów byłem odstrzelić niejedną
głowę.
WŁAST
Czyś jest pewien, że ona o
te głowy dbała?
LEMAŃSKI
A co ty?
WŁAST
Myślisz, żeś za właściwą
głową się uganiał?
Lemański przygląda mu
się podejrzliwie i przewraca szklankę.
Włast stawia szklankę na
powrót na stole, dolewa i łagodzi sytuację.
WŁAST
Nie, nic, spokojnie! Tylko
tak sobie deliberuję. Kobieta już niejednego przywiodła do zbrodni.
Kochanka rozbudza namiętności i w ten sposób jest niebezpieczną, a znowu
żona ma oczekiwania, nie znosi biedy, trzeba jej zapewnić...
LEMAŃSKI
Nie jest już ona literalnie
moją żoną. Brat wypłacił okup, żeby wyrwać ją z łap troglodyty. Tysiąc
rubli. Ładny pieniądz. A ja, uważasz, pojechałem do Monte Carlo i za ten
tysiąc rubli słałem jej kosze mimozy. Ona mnie — strzał i ja jej — strzał.
WŁAST
Lubiła ostro grać, tylko
zaraz brakowało jej żetonów.
LEMAŃSKI
Kiedy siedziałem w
więzieniu, zważ — po tym jak do niej strzelałem, pod oknami chodziła i
kasztanami w okno rzucała. Taka była, widzisz, przywiązana do natury!
Zrobiła sobie w górach kąpiel gorącą z igieł sosnowych i mówi: Nigdy w
życiu nie zaznałam podobnej rozkoszy!
WŁAST
Aha. Rozwód był na
Wielkanoc?
LEMAŃSKI
Jak u Strindberga — wielka
chwila na Wielkanoc! Uczyniliśmy zadość kulturowym wymaganiom epoki. A
potem coraz trudniej było ją zrozumieć! Zaczęła wypadać z gry.
WŁAST
Wiesz, Janie, co? Nie możesz
za kobietą, która nie jest już twoją żoną, biegać z pistoletem po
Warszawie. Zastrzelisz kogo, a potem żadne cię prawo nie wybroni.
LEMAŃSKI
Ale ona to lubi! Jej
potrzeba hazardu, a taki mąż, co się za nią z pistoletem ugania — to dla
niej jest tania rozrywka! Ma,
czego chce i nic jej to nie kosztuje. Jeszcze oszczędza.
WŁAST
Ona się ciebie nie boi, ale
ludzie się boją. Patrzą na ciebie jak na wariata.
LEMAŃSKI
Ona ma gorzej — rozwódka, no
i literatka.
WŁAST
Warszawa to nie teatr,
abyście na jej bruku tragikomedię małżeńską odgrywali!
LEMAŃSKI
Ona już nie ma dokąd pójść,
żeby się na mnie nie natknąć. Do tej pójdzie, do tamtej redakcji. Wszędzie
Lemański. W popołudniówkach, w dziennikach. Wiesz, czego ja chcę? Żeby
moje nazwisko z każdej witryny celowało do niej jak lufa rewolweru, żeby w
każdej gazecie, którą otworzy, znalazła — to wiersz, to felieton. Żeby
wiedziała, że jak chce tu żyć, to przyjść do mnie musi. Po całym mieście
zastawiłem sidła. Jest dumna — to niech się złamie, niech będzie dumna, że
mi służyć może.
WŁAST
Zemsta najsłodszą jest
pobudką dla ambicji.
LEMAŃSKI
Ja nad sobą panuję. Patrz.
Panuję. Mógłbym zastrzelić ją tysiąc razy w biały dzień na ulicy i wiesz
co? To mnie by żałowali. Więcej jeszcze — jej blady duch zjawiłby się na
sali sądowej, by świadczyć o mej niewinności. Ona wie o tym. Wie, że się
hamuję. Zresztą, póki co — uciekła za granicę. Ostenda, Paryż. Ale wróci.
W końcu wróci. A kiedy wróci, to już naprawdę — nie będzie miała nikogo.
Bo mnie też już dla niej nie będzie.
WŁAST
Janie, ty dobry człowiek
jesteś z natury — to wszyscy wiedzą, koledzy zaświadczą! Do serca przyłóż,
taki łagodny.
LEMAŃSKI
Patrz i nie przerywaj — to
jest ręka artysty? Poznajesz zgrubienia i blizny? Widziałem takie panny
jak ona — białe jak wydmuszki, niedostępne. Patrzyły na mnie jak na psa
stróża, jak na krzywą bramę, jakbym był lekko przybrudzoną szybą, żałosną
partaniną w świecie zabawy i piękna. Na co łowi się takie panny? Na
urodzenie, dziedzictwo, majątek. Kasa i czysta rasa. Ale dziś one lecą na
wiersze. Gdyby nie to — zostałbym jej plenipotentem, a ona pokpiwałaby, że
noszę niemodny krawat, mógłbym się wspinać po sądowej drabinie, a
powierzyłaby mi sprawę spadkową, ale to wszystko. Kilka zgrabnych rymów i
ten świat, tradycja, patriotyzm, korzenie, herbata na tarasie, partyjka
remika o zachodzie słońca, stał się mój. Poślubiłem go. Posiadłem. Mógłbym
go zapłodnić, gdyby tylko dano mi dość czasu. Dlaczego nie rozleniwić się
trochę, nie odpocząć? Skąd u niej taka mania, żeby się twórczo pobudzać?
Ona miała to wszystko od zawsze, nawykła. Taki nawyk. Którego ja nigdy nie
będę miał. Ona nawykła do tego, że się jej usługuje, a ja się zrywam, gdy
służba podaje do stołu, bo we mnie tyka, że to już koniec wizyty, państwo
chcą odpocząć od gości.
WŁAST
Tobie nie trzeba dziwadła,
messaliny, modliszki, zakonnicy, kobiety nowej, tylko po prostu kobiety.
Kobiety! Tego, czym ona nigdy nie była. Prostej, czułej i wdzięcznej. Nie
żeń się wyżej niż stoisz. A jak już raz to zrobiłeś, zapomnij. Ożeń się
niżej. Albo nie żeń się wcale. Znajdź sobie taką, z którą nie trzeba się
żenić, ale ci wdzięczną będzie. Szczerego serca i ubogą, ale zadowoloną,
że ją podźwignąłeś. Znajdź sobie zdrową chłopkę, rozumiesz?
LEMAŃSKI
Nie, za późno na to. Chłopki
są dla żywych. Ja jestem człowiek, który przeżył z raną w sercu. Ja jestem
upiór. Moje ciało żyje i oddycha, ale jestem upiorem zemsty. I będę
czekać. A kiedy ona wróci i nie będzie nikogo, kto by ją przygarnął, ja
też się odwrócę. Splunę na ten świat, z którego przyszła. Będę im pisał z
nienawiścią i pogardą, o miłości. Ale oni nie poczują ani tej nienawiści,
ani tej pogardy. Będą się domagać autografów. Będą mnie gościć na
salonach. Tylko ona. Ona poczuje. Bo widzisz — moja żona widzi więcej niż
inni.
WŁAST
Ona nie jest...
LEMAŃSKI
Ona zawsze będzie moją żoną.
|